środa, 24 lutego 2016

Wtorek w katowicach...po części

Rano zwleklam się z łóżka Ani. Rano? Nooo po 11 tak żeby zdążyć na autobus 12:10 do Będzina a z Będzina mialam autobus do Katowic. Ledwie wstalam. Gardlo bolalo jak cholera. Topilam się w jeziorach chusteczek. Ogólnej - bylam chora. I z tą cudowną chorobą pojechalam do Ani na nocke z Monią. Jakoś noc przetrwalam. Dziewczyny oczywiście siedzialy dłużej. Wiec jak juz się ubralam zjadlam resztki pizzy i pianek popijając spitem to one jeszcze spały. Pojechalam do kato. Po drodze dzwonila do mnie mama Moni co świadczy o tym ze dziewczyny spaly jak ja juz do kato dojezdzalam. Przed 13:30 bylam na miejscu. Zuza (krucha urocza blondynka) nic się nie zmienila. Caly czas trafia na dupkow a jest nieuleczalną romantyczką. Madzia (ciemna blondynka o błękitnych oczach) przyprowadzila przyjaciolke Kasie (miłą humanistke z paderewskiedo - szkoly do której skladalam papiery). Fajnie bylo się z nimi spotkać. Żelki byl boskie. Dziewczyny musialy się zebrać przed 17 wiec ja pojechalam do Bartka. Chyba nigdy za kimś tak nie tesknilam. No i nigdy nikogo tak nie kochałam jak Bartłomieja Nowaka <3
To byl udany dzień. Chyba jeden z tych które są warte zapamiętania. 23.02.2016

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz