niedziela, 29 grudnia 2019

List do M.

Tęsknie za nią, bardzo. Nie było między nami idealnie ale jakoś było a teraz cisza w eterze. W maju będą 3lata jak się do siebie nie odzywamy. Widziałam cie kilka razy gdzieś w pogorii albo na ulicy. Dosyć często w towarzystwie osoby która nie jest co do mnie pozytywnie nastawiona, bywa.
Pamiętam jak kiedyś było fajnie,
pamiętam twoją podłużną kuchnie zakończoną minimalistycznym balkonem z którego jak się wychylisz to w nocy widać połowę miasta.
teraz to miejsce kojarzy mi się z Mańkiem bo tam na jednej w wielu imprez doszło prawie do naszego pierwszego pocałunku...prawie.
Ale pamiętam też jak przy zlewie na kafelkach w kuchni piłyśmy alkohol i rozmawiałyśmy na tematy które kłębiły mi się w głowie i o których pierwszy raz mówiłam dla twoich uszu.
Pamiętam że twoja siostra miała rybki
pamiętam jak czytałam jej do snu bajki
pamiętam twoją sherlockową tapetę która była zasłonięta przez rysunki i plakaty
pamiętam kilku twoich chłopaków, nie powiem trochę ich było, i trochę nie fair ich traktowałaś, ale kto wie może wynieśli z tego same plusy, nie mnie cie oceniać, ja też popełniałam błędy i też raniłam ludzi
pamiętam kolor pianki do włosów którą zmywałaś z mojej głowy kiedy zamarzyła mi się zieleń czy błękit
pamiętam dwukrotnie zalaną ściane piwem
Pamiętam nasze nocki u ciebie
pamiętam jak cie kochałam

pamiętam jak zraniłaś Olę
szczerze to standardy społeczne szeptały mi w głowie jak mam się zachować, ale tak naprawdę zwisało mi to i zwisa do tej pory, czuje się w tym względzie jak egoista, jak samolub jak...socjopata
pamiętam jak zerwałaś z koszykarzem dla wilka
pamiętam u niego sylwestra
pamiętam jak go potem zraniłaś odchodząc bo chciałaś wrócić do koszykarza
nie mogę sobie przypomnieć jakie miał przezwisko, czemu go tak kochałaś nawet po 5miesiącach bycia z kimś innym, chyba już się nie dowiem
pamiętam naszą ostatnią kłótnie
na moje nieszczęście jest zapisana więc mogę ją odtwarzać ciągle,

jestem obecnie w szczęśliwym związku, mieszkam w akademiku
mam zajebistą współlokatorkę Ewe, polubiłabyś ją, polubiłabyś życie w akademiku,
czasem sobie wyobrażam jakbyś mnie odwiedzała
ile imprez byśmy razem przeszły?

pamiętam też że znajomość z tobą nie zawsze mi służyła
ale nie pamiętam dlaczego
starałam się nie palić mostów ale wtedy spaliłam ich mnóstwo
powtarzałam sobie zawsze że nie wejdę do tej samej rzeki dwa razy
moja rzeko
moja stara dobra przyjaciółko wodo
porwiesz mnie znowu?
czy łagodna będziesz?

ciekawa jestem czy tu jeszcze zaglądasz
ciekawa jestem co byś na ten mój cały żałosny wywód powiedziała?
czy splunęłabyś mi w twarz?
czy byłabyś chętna na filiżankę herbaty? 

wtorek, 4 czerwca 2019

Sen

Miałam dzisiaj sen o Mariuszu. Że był on bogatym księciem i szukał miłości swojego życia i tak jakoś znalazł mnie.
A potem śniło mi się że tańczę na treningu z jakimiś dziewczynami, nie znałam nikogo i trenera też nie, pamiętam tylko że miał wytatulowany księżyc na szyi.

czwartek, 9 maja 2019

Czuję się źle, znowu chce wbijać noże w materac poduszki żeby się wyrzyz jestem taka wściekła z bezsilności
Myślałam że jak się wprowadzę to będzie lepiej ale nie jest bo się nie wyprowadzilam tylko wyniosła w trochę bardziej ludzkie miejsce. Chcę być czasem w pustym domu, chce robić obiad i pdzypalac ziemniaki chce żeby nikt mnie za to nie osadza. Chcę zrobić coś sama

poniedziałek, 11 marca 2019

niedziela, 10 marca 2019

Sen

Śniło mi się że Przemek i Kinga to były moje i Mariusza dzieci i że byłam gdzieś z Kingą i ona weszła w taką szczelinę gdzie ja bym się nie wcisnęła i za tą szczeliną były drzwi i jak ona wyszła przez te drzwi które w większości były oszklone to widziałam jak ktoś ją porywa, krzyczała i biegłam żeby ją uratować wybueglam na zewnątrz ale tam już nikogo nie było, biegłam dalej i dobiegła do placu zabaw na którym stał samochód i w tym samochodzie był Przemek i Kinga i jakiś facet. Okazało się że ten facet ich porwał, wysiadł z auta i rozmawiał ze mną że on nie chciał ze posłuchał moje i mojego teścia rozmowy gdzie będą dzieci i nie wie czemu to zrobił, zapytałam czy mi je teraz odda a on powiedział że tak. Oboje spali by byli uspieni przez chloroform i byłam taka szczęśliwa że mogę ich zabrać do domu. Potem jechałam z Mariuszem autem i on nagle stwierdził że Przemek to nie jego syn, mówię do niego żeby tak nie mówił, że to na pewno jego i mój syn, a on na to że on już go nie uważa za syna i kinge za córkę bo będzie mu tak łatwiej jak coś im się stanie i że ja jestem i tak ważniejsza od dzieci dla niego i że on chce mnie a nie jakieś bachory.

Boże kochany, chyba za dużo myślę o dzieciach

sobota, 9 marca 2019

Zmęczenie

Boże, jestem taka zmęczona. Zmęczona wszystkim. Ciągłym lataniem na korkach, nie mając ani jednego dnia wolnego. Jestem zmęczona że w pokoju w którym mieszkam jest cały czas syf i maniek sam nie posprzątać, nie ogarnie, nie wstawi prania, a nawet jak go poproszę to zapomina. Jestem zmęczona sytuacja z moimi rodzicami, że matka wydziwia w sprawie pracy a ojciec do mnie dzwoni ale jak przyjadę to nie chce ze mną rozmawiać bo jest na mnie obrażony że się wyprowadzilam, jestem zmęczona tym że najbardziej rozpieszczone dziecko w mojej rodzinie ma rodziców którzy niezbyt się dobrali ale no... Mają dziecko. Jestem zmęczona że brat nie złożył mi życzeń na dzień kobiet, jestem zmęczona że drugi brat i jego żona mi cały czas wypominaja że za mało do nich przyjeżdżam. Jestem zmęczona tym że nie mam czasu dla przyjaciół, tym że muszę trzymać każdy grosz i jest mi wstyd jak mam powiedzieć mankowi żeby się ze mną wybrał na targ po spodnie dla mnie więc tego nie mówię i chodzę cały czas w jednych które mam. Jestem zmęczona bólami brzucha, spóźnia iem się komunikacji miejskiej, jestem zmęczona że przez to 500+ jest więcej dzieci i że muszę na nie patrzeć i nie rozumieć po co to wszystko. Jestem zmęczona tym że muszę przepisać książki bo w maju muszę je sprzedać jestem zmęczona tym że nie mam czasu na nalke na studia, jestem zmęczona tym wszystkim.

środa, 6 marca 2019

Tunel

Byliście kiedyś w tunelu i jechaliscie samochodem? Większość z was raczej tak. Jechałam ostatnio z Mariuszem samochodem w tunelu w Katowicach i stwierdziłam że to idealne odzwierciedlenie rodzicielstwa Joli. Czujesz się bezpiecznie pod niektórymi względami bo jesteś otoczony z każdej strony, ale jesteś otoczony przez zimne, egoistyczne, czarno-szare ściany, które napawają cię strachem. Czyste przeciwieństwo połączone w jedno. To właśnie Jola.

poniedziałek, 4 marca 2019

Mrs. MAISEL

Kurcze chciałabym być tak niezwykła jak Pani maisel. Piękna mądra i przede wszystkim silna. Zostawił ją mąż a ona dała sobie z tym radę. Potem wrócił i pokazała że nie jest taka łatwa a potem jednak się zeszli i potem znowu rozstali (zaczęłam dopiero drugi sezon więc nic mi nie pisać).
Bycie perfekcyjną jest ciężkie
Rozstała się z mężem którego kocha i on też ją kocha bo ma pasję która kwitnie na podstawie jego porażek. Tutaj pojawia się pytanie co wybrać czy stand UP czy męża? Wybrała bym męża. Uwierzcie mi jeszcze kilka lat temu sidzialabym i krzyczała "olej frajera, zdradził cię, jest dupkiem nie zasługuje na to żebyś rezygnowala z czegoś co kochasz i w czym jesteś cholernie dobra" i rozumiem siebie z tamtych lat. I w sumie nawet ją popieram, ale teraz mam Mariusza i nie oddała bym go za nic w świecie. Oczywiście ma swoje wady ale kocham go ponad wszystko.

sobota, 16 lutego 2019

Mięczaki i męska sekta

Od brzdąca marzyłam o wielkiej miłosci. Serduszkach kwiatach różach. Zawsze mi się marzyły romantyczne sytuacje itd. Moja matka uważała się za niepoprawną optymistkę, nie znosiłam kiedy tak mówiła, ale dla mnie lepszym określeniem byłoby niepoprawna romantyczka.
Przez wychowywanie się z samcami którzy uwielbiają westerny i filmy SF czy coś na zasadzie szybcy i wściekli próbowałam odegnać od siebie chęć oglądania filmów typowo romantycznych przez to że w mojej małej męskiej sekcie do jakiej przynależałam były one uważane za nudne śmiecie dla mięczaków. Cóż dużo musiałam przemyśleć żeby w końcu dojśc do wniosku że jestem taka jaka jestem a to że według mojej byłej męskiej sekty jestem mięczakiem to nic nie znaczy.
Powiem wam za to że mięczak który teraz do was pisze i ogląda te "śmieci" jest w najcudowniejszym związku na świecie i nigdy nie był taki szczęśliwy. Za to męska seksta...cóż tylko jeden z trzech żyje w szczęśliwym związku z wielkonosą damą. Reszta musi znosić swoje wybranki. Więc panie i panowie mięczak wygrał życie.

niedziela, 3 lutego 2019

Już wiem czemu nie jesteśmy w raju. To nie jest tak że zostaliśmy wypedzeni przez owoc.
Pomyslcie. W wojsku czy w więzieniu czy gdziekolwiek w jakiejkoleiek sytuacji gdzie jesteśmy ograniczeni najbardziej nas cieszą małe rzeczy i to najbardziej te których posmakowalismy a teraz już nie możemy. W skazani na showshank była ta scena gdzie wieziowie pili piwo albo słuchali muzyki. To jest coś co my mamy na codzień i nie doceniamy.
Nawet w wierzeniach Indian była taka opowieść że człowiek był obdarowany przez zwierzęta umiejętnościami bo był smutny . Orzeł dał mu wzrok, wąż zwinnosc itd. (mogłam coś pomieszac bo dawno to słyszałam), ale kiedy człowiek dostawał coraz więcej i więcej to jedno ze zwierząt powiedziało że nie należy dalej człowieka obradowywac bo on nigdy nie będzie szczęśliwy, bo on nigdy nie będzie nasycony i zawsze będzie pragnął więcej.
Jest to nasza cecha doskonalenia się ale i nie tylko. To dotyczy każdego aspektu naszego życia  dlatego jesteśmy nieszczęśliwi bo nasze działanie jest bez sensu bo każde czy to błąd czy to sukces dąży do samo doskonalenia się a ideały nie istnieją.
Ale gdzie ten raj Adam i Ewa? Jeżeli już mamy wierzyć w opowiastki o raju to może Bóg chciał nas uszczęśliwić zabierając nam wszystko czego moglibyśmy sobie zapragnac. A jeżeli ktoś nam zabiera a potem znowu daje to jest jak z zabawkaki które rodzice chowają a potem znowu dają dziecku. Jesteśmy szczęśliwi. Przez możliwość napięcia się piwa czy po słuchanie muzyki czy przez cokolwiek co wcześniej było nam odebrane.
Pojdzmy z tą myślą jeszcze dalej. Jeżeli sensem naszego istenia jest dążenie do ideału a jest to nie możliwe bo ideałów nie ma to w takim razie niebo to miejsce gdzie są ideały. Wiem, brzmi zbyt banalnie więc Pojdzmy w inną stronę. Raj to miejsce gdzie nasza gonitwa do doskonałości ma sens, czemu? Bo jesteśmy więczni a wieczność pozwana nam udoskonalac nas samych bez granic.

sobota, 26 stycznia 2019

Nie moga zapomnieć zgasić światła

Miałam dzisiaj atak paniki. Poczułam się dzisiaj jak tam. Poczułam się tak jak na Andersa. Zjadłam ledwie jedną chochle zupy. Nikt nic nie zauważył. Dobrze się o to postarałam. Myślałam że się popłacze ale wbijałam sobie paznokcie w skórę i im mocniej je wbijałam tym bardziej łzy się wycofywały. Rozpłakałam się dopiero po tym jak weszłam na górę i rozejrzałam się po pokoju. To nie jest mój pokój! te ściany nie są moje, moje były w tapecie i to nie jest moje łóżko moje było z czarnymi prętami na środku z ala dwoma sercami. Moje łóżko było jednoosobowe!
Poczułam że dopiero teraz do mnie dotarło że się wyprowadziłam, tak jakbym od dłuższego czasu była naćpana i nie wszystko do mnie docierało a ja tutaj mieszkam już prawie 2miesiące!
Boże nie wiem co się dzieje.
Poczułam się tak jak tam. Nie chciałam widzieć ani jednego ani drugiego, chciałam uciekać. Chce uciekać. Wszystko mi się miesza. Ja nie mogę tu być. Nie mogę się tutaj uczyć, nie mogę się tutaj skupić.
Przez tyle lat marzyłam że będę miała piękne meble że będę miała piękny pokój że będę mogła wybierać kolor ścian.
Tutaj nawet nie mam sufitu.
Nie zdążyli zrobić mi porządnie pokoju zanim się wyniosłam zanim ta cholerna kurwa mnie popchnęła i mówiła żebym ją uderzyła.
Boże pamiętam jak mój brat mówił "dawno jej nikt nie przyłożył" słyszę jego słowa w uszach w kolko i w kółko ale nie jestem pewna czy mówił przyłożył czy przypierdolił.
Nie mam prawa zapomnieć wyłączyć światło. Nawet jeżeli będę w połowie drogi na przystanek i wiedząc że jeżeli zawrócę sprawdzić czy światło zgasiłam to nie zdążę na zajęcia ale ja muszę wrócić bo nie mam prawa zapomnieć. Nie mogę. Bo to jest nie ważne co chcę co mówię nie ważne kim jestem i kim chcę być. Nie mam prawa na błędy. Zawsze każdy wymaga bycia idealnym.
Krzesło na którym siedzę...czuje je na udach przez materiał spodni. Czuję jak mówi jak wprowadza do mojego krwiobiegu swój szept "nie jestem twoim krzesłem", czuję jak podłoga do mnie szepcze że nie jest moja że kapcie które mam na sobie mówią mi że nie są moje bo on je kupił. Łokcie dostają ten sam komunikat od biurka a moje palce starają się uchronić przed tym ale każdy klawisz szepce w kółko i w kółko to samo.
Czuje że już nic do mnie nie należy. Najbardziej na świecie nie bałam się śmierci bólu czy przemocy, bałam się być zależna od kogoś. Widzę moją matkę. Grubą z ustami jak kreska horyzontu gdy patrzysz w dal na morze i worami pod oczami wielkimi jak tsunami. Pamiętam jej łzy. Pamiętam odór papierosów z ust i rzadkie włosy. Przykuta jak pies do mojego ojca. Jak pies który wie że nie poradzi sobie sam na ulicy. Nie poradzi sobie bo nie umie zwęszyć jedzenia.
Wmawiałam sobie że ze mną jest inaczej ale jestem takim samym dzieckiem błądzącym i cały czas będącym na czyjejś łasce.
Ucieczka chyba jest jedynym wyjściem. Tak często uciekałam że nawet się nie zorientowałam kiedy uciekłam na stałe, ale stałe miejsce jest też czymś skąd można uciekać i tak w kółko. Nawet jak będę gdzieś bardzo szczęśliwa to będą uciekać. Uciekam nawet w swojej głowie. Moja pełna świadomość przyszła do mnie nagle jak piorun i uderzyła, przeszła przez całe moje ciało.
Jestem chora psychiczni już wcześniej to wiedziałam ale nie sądziłam że aż tak. Jakbym miała schizofrenię.
Hej to ja, ta bojąca mająca pełną świadomość Krysia, nie było mnie tutaj już bardzo dawno. Mam cały czas napady paniki bo wiem co się stało i doskonale pamiętam co ludzie mówią, pamiętam jak zmywałam krew z framug. widziałam jak opierał się o nie ręką, Tak bardzo bym chciała żeby to był sen ale jestem pewna że nie. Nie mogę przed ty uciec. Nie ważne jak daleko bym odjechała tym pociągiem który cały czas słyszę za oknem, nie mogę uciec bo to jest we mnie, te wspomnienia i to że nie mogę zapomnieć zgasić światła.

piątek, 25 stycznia 2019

Choć trochę zaspokajam tu swą chęć pisania ;)

Cześć, nie będę się tłumaczyć czemu mnie tak długo nie było bo na pewno wszystkich już to dawno znudziło ale już od jakiegoś czasu mam ogromną ochotę trochę do was popisać.
Penie już wiecie że mieszkam u Mańka. Jestem bardzo szczęśliwa. My jesteśmy. oczywiście nawet dzisiaj kłóciliśmy się o jakieś pierdoły i oboje siebie czasem wkurzamy ale po za tym jest cudownie. Uwielbiam budzić się koło niego i zasypiać przy nim. Nie znoszę kiedy idzie na noc do pracy. Wtedy nasz koc (który ostatnio kupiliśmy w home&you i który służy nam jako nakrycie pościeli żeby nie siedzieć centralnie w ubraniu na pościeli) służy mi do ogrzania bo bez Mańka nie ważne jak szczelnie owinę się kołdrą to jest mi zimno.
Nie jestem jeszcze przyzwyczajono do mówienia że coś nie jest moje tylko zazwyczaj nasze, jak ręczniki, żelazko, deska do prasowania czy suszarka. Mimo że wiem że on też jeszcze nie może do tego przywyknąć to jednak łapię się na tym w myślach.
Przyzwyczaiłam się nawet do jego zapachu po pracy. Wcześniej go znosiłam, teraz wiem że to jest część jego którą też uwielbiam, kocham. Zapach potu, smarów i maszyn nie należy do najprzyjemniejszych ale wiem że bez swojej pracy Maniek na pewno nie był by taki jaki jest teraz a kocham go za to jaki jest.
Za niedługo stukną nam dwa lata. Po dwóch latach Marek z Asią czyli mój brat ze swoją obecną żoną wzięli ślub, wydaje mi się że jeżeli Maniek kupił by pierścionek to nie potrafiłby tego ukryć. Nie jest zbyt dobrym aktorem. Wiedziałby że się zgodzę, że na jego pytanie odpowiem "tak, chcę" i nie umiałby ukryć tej radości że będzie mógł mnie nazywać swoja narzeczoną a po jakimś czasie żoną. Chociaż mam nadzieje że się mylę. Chciałabym żeby zrobił mi jakąś niespodziankę i żebym niczego się nie domyśliła.
Wiem że wam już chyba zasłodziłam na amen ale uwielbiam go ponad wszystko. Mam nadzieje że wy też będziecie mieć takie szczęście jak ja i znajdziecie kogoś dopasowanego do siebie. Z kim będziecie szczęśliwi.
Byłam ostatnio u Alana. Alan jest moim przyjacielem od gimnazjum. Odpierdzielaliśmy takie akcje że szkoda gadać. Nie są one w stylu "zajebaliśmy batonika w tesco", ani "napierdoliliśmy się jak chuje w krzakach". Nasza przyjaźń zaczęła się od wyjazdu na Węgry w 2kl gim. Byłam wtedy o wiele bardziej pewna siebie niż dzisiaj. Byłam niezależna od wszystkiego. Nie wiem czy było to spowodowane moją depresją i próbowaniem zwrócenia na siebie uwagi innych. Nie jestem nawet pewna czy miałam depresje. Może nie radziłam sobie po prostu z tym co było w domu i z moją zazdrością że większość ludzi ma lepiej. Nie wiem ale mniejsza. Na Węgrzech odbijało nam. Była wtedy faza na "nakurwiam węgorza nananana". Puszczaliśmy na komputerze w tamtejszej szkole które były ogólnie dostępne i których nikt nie sprawdzał więc puściliśmy 10h wersje tej piosenki i na następny dzień cały czas tam był, dźwięk wyłączyliśmy i ekran też ale piosenka cały czas tam leciała. Albo weszliśmy do klasy gdzie była prowadzona lekcja i w sumie cały czas uciekaliśmy grupie. Co jak co ale uwielbiam uciekać. Nie wiem w sumie czemu. Możliwe że to jest moje przyzwyczajenie bo zawsze uciekałam z domu, a to na 3h dłużej do szkoły, a to do znajomych na 3dni, a to do brata i jakiś przyjaciółek na 3tygodnie itd. Ucieczka zawsze niesie ze sobą chociaż szczyptę adrenaliny. Uwielbiałam uciekać z Alanem. Oczywiście oboje siebie przez te wszystkie lata traktowaliśmy jako przyjaciół. To chyba jedyny facet z którym byłam w bliższej relacji niż kolega i ani jedna ani druga strona nie poczuła nic więcej prócz przyjaźni. Jest on więc kimś ważnym.
Po gimnazjum kontakt był coraz gorszy ale był. Nie mieliśmy do siebie o to pretensji. Kiedy się spotykaliśmy zazwyczaj nie byliśmy sami, a to z Dada a to z Alex a to z Bartkiem czy z Mańkiem. Ale ostatnio od dłuższego czasu przyszłam do niego do domu. Mimo dość bliskich relacji i i tak długiej przyjaźni byłam u niego w domu drugi raz. Poczułam się jak za starych czasów kiedy myślałam że jeżeli naprawdę się postaram to mogę zrobić wszystko. Sama złapałam się na sprowadzaniu się na ziemie. Nie mogę wielu rzeczy a to na co mam wpływ jest mikroskopijną częścią tego na co chciałabym mieć wpływ. Doszło do mnie ze straciłam wiarę w samą siebie. Pamiętam że jak wychodziłam z gimnazjum i mimo tych wszystkich okropnych rzeczy jakie wtedy robiłam do tej pory wspominam to jako najwspanialszy czas. Pamiętam jak pani Włodarz moja ukochana bibliotekarka mówiła mi żebym nigdy się nie zmieniała. Pani Włodarz, przepraszam ale zmieniłam się. Straciłam iskrę za którą tak mnie pani kochała. Ja panią tez kochałam ale już nie jestem tą samą Krysią. Minęło już tyle czasu. Tak bardzo mnie to przeraża co ten świat i ci ludzie ze mną zrobili. Ale wiecie co? Ja jeszcze nie straciłam do końca nadziei. Poszłam na fajne studia i spot spotkałam fajnych ludzi. Czuje ze przy nich odżywam, za to Alan wydoroślał. Jak wypowiadam to słowo jest ono tak przesiąknięte goryczą że aż boli. Alan wydoroślał. Chciałam podczas naszego ostatniego spotkania żeby wygłupiał się i śmiał się razem ze mną ale on tylko pocierał skronie zamykał oczy i z litościwym uśmiechem mówił "ja pierdole z kim ja się zadaje". Mam wrażenie że mojego Alana już nie ma. Że mogę go przywołać tylko przypominając jakieś wspomnienie jak wyjazd na Węgry. Że cała nasza znajomość opiera się na wspomnieniach. Nie byłoby to takie złe gdyby nie to że nie staramy się o nowe.

poniedziałek, 7 stycznia 2019

Hej

Hej. Studia pochłaniają mnie prawie w całości reszta to korki i chęć mieć trochę życia prywatnego. Zbliża się sesja. Wypdowadzilam się z domu. No ogólnie to... Jest lepiej niż było ale mam dzisiaj jakiś spadek formy. Moja niechęć do wszelkich działań sięga zenitu. Nie wiem co mam z tym zrobić. Może zachce mi się potem ale szczerze wątpię. Macie jakieś swoje sposoby na takie okropne dni?