piątek, 5 sierpnia 2016

Dziś

Cudowny, leżakowy dzień z Bartkiem. Szkoda że taki krótki. Obejrzelismy "Moje córki krowy". Pogadalismy. Ogladalismy kabarety. A potem zaczęliśmy wymieniać się starociami. On z metalu ja z rapu a potem polskie stare piosenki które każdy zna. Śpiewalismy. Wyglupialismy się. Polecialo oczywiście kilka pojazdów ale mój misio-idiota chyba juz się przyzwyczaił, a przynajmniej mam taką nadzieje. Potem bylo trochę spin ale wyszliśmy na prostą.
Przypomina mi się jedna scena z "Zielona mila". Facet juz przygotowany na swój wyrok śmierci rozmawiał z kierownikiem bloku. Zapytał się go czym dla niego jest niebo bo dla niego to nie kończący się najszczęśliwszy czas jaki spędził na ziemi. Mowil że kiedyś ze swoja żoną wyjechał do domku w górach. Kochali się co noc, potem w nocy przy kominku długo rozmawiali. Opowiadał o nagich piersiach swojej żony które były oświetlane przez niespokojne płomienie. To był jego najszczęśliwszy czas.
Zastanawiam się i to już bardzo długo jaki byłby mój czas. Najszczęśliwszy czas w życiu. Mogłabym godzinami opowiadać o złym czasie ale o dobrym? O tym najlepszym? Mam pustkę w głowie. A jeśli dzisiejszy dzień będzie kiedyś moim niebem jeśli ta teoria jest prawdziwa to chyba będę miała w nim wieczny niedosyt. To był dzień czystego lenistwa. Chcialabym wyjechać gdzieś z nim by wykazał się tym co potrafi. Żebym mogła go podziwiać. Nie chodzi tutaj o bycie bohaterem. Ale o wyprzedzanie mnie na wspinaczce na jakiś szczyt i podanie mi ręki ze słowami "dasz radę kochanie". Nie chce już nigdy więcej takich leniwych piątków. Chcialabym kogoś kto mnie będzie motywował do zdobywania nowych doznań, bo mam już kogoś kogo muszę motywowac ale mnie nie ma kto. Kto zrobi coś ze mną bo też będzie chcial to zrobić a nie z czystej grzeczności. Myślę że to będzie w tedy mój najszczęśliwszy czas kiedy będę miala kogoś takiego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz