poniedziałek, 8 maja 2017

Wrocław

W poprzednim poscie na samym koncu byla mowa o karteczce którą dala mi moja mama. Cóż. 3.05 mama wieczorem dala mi karte z imieniem nazwiskiem adresem i nr telegonu do kojej cioci z Wrocławia. Nigdy jej nie widzialam i ona mnie tez nie. Ale mama powiedziała zebym zadzwonila do niej jak bede juz we Wrocławiu.
Dojechalismy z Alarmem na miejsce docelowe i na dworcu głównym zjedlismy śniadanie w maku. W tedy zadzwonilam do cioci. To była moja najdziwniejsza rozmowa w życiu. Upewnilam sie czy dobrze sie dodzwonilam. Przedstawilam sie i zapytalam czy ma dzisiaj czas. Ona powiedziala mi jak do niej dojechać i pojechalam do niej z Alanem. Zapoznalismy sie. Potem pojechalismy do zoo z Alanem. Byliśmy na rynku. Pojechalismy znowu do cioci na obiad. I znowu na rynek i do kosciola przy kamienicach Jaś i Małgosia. Obieclalam cioci ze przyjade jeszcze w czerwcu. Bo chce pojechac na sky tower z Mariuszem.  Ale nie sądziłam że mam taką fajną ciocie i wujka we Wrocławiu. Bardzo się cieszę ze miglam ich poznać. To przemili ludzie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz