poniedziałek, 12 grudnia 2016

Mam dość

https://youtu.be/GUnq6TcM3h0

https://youtu.be/I2cW1By8dw8

Jestem już wykończona. Wymioty, zapalenia, antybiotyki, nerwicę, testy, zagrożenia, leki przeciwbólowe, oskarżenia o to że nie pomagam w domu, brak czasu dla przyjaciół i chłopaka, myśli samobójcze, brak chęci wstawania z łóżka, wracanie do domu że szkoły o 17, mam dość. Tego jest za dużo. Matka się mnie czepia że nie pomagam w domu i że mam zagrożenie z ang, ojciec że cały czas choruje jakby to była moja wina, B. że mam mało czasu dla niego, wszyscy przyjaciele narzekają że nie mam dla nich czasu, na biurku piętrzą mi się książki do przerobienia a w kalendarzu coraz więcej sprawdzianów. Ile można? A najgorsze jest to że ja już naprawdę nie mam na to wszystko siły. Jestem przemęczona. Ale najgorsze jest to że budzę się codziennie i tak bardzo tęsknię za cięciem się, ale nie mogę tego nikomu powiedzieć, Bartek mnie opieprzy tylko że jak to zrobię to on sobie też, Dada się wystraszy żebym tego nie zrobiła a Ola może będzie chciała coś poradzić ale pewnie nie pomoże i zaraz wygada Bartkowi albo Jędrzejowi. Może to dziwne ale łatwiej mi o tym pisać i wrzucić ten post do netu jak kropelkę do oceanu niż pisać albo mówić do konkretnej osoby. Wiem że na pewno przeczyta do Dada i dziękuję ci Daduś że chociaż ty to czytasz. Może ew jeszcze Tosiek ale sama nie wiem czy jeszcze na bloga wchodzi czy nie. Jestem tchórzem. Nie potrafię mówić o swoich problemach w prost. Z resztą. Jakie to problemy? Jak u każdego innego człowieka. Nauka, praca, choroba, dom, znajomi, miłość. To wszystko normalne i może ktoś powiedzieć że inni mają gorzej i sobie radzą. Tak. Zgadzam się ale ja nie mam psychiki innych. Ja to ja. I nic tego nie zmieni. Zastanawiam się czy nie pójść do pani pedagog w szkole ale to mnie jeszcze bardziej dołuje że mogę się wygadać przed obcą osobą a przed przyjaciółmi nie mogę. Z resztą chodzenie do pedagog czy do psychologa to tak jakbyś nie miał przyjaciół bo nie mam sie komu wyżalić. A po za tym co będzie jak mnie znowu wyślą do psychiatry? Tym razem chyba będzie większe prawdopodobieństwo że trafię do szpitala. Ale w sumie jak tak na to patrzę to czemu nie? Może leki mi pomogą. W końcu wszystkie nasze humory to w rzeczywistości tylko chemia. Ale cały czas mam w głowie opowieść Budynia. Miał on koleżankę z depresją i ona właśnie trafiła do szpitala. I jak wróciła to już nie była tą samą osobą. A mi zawsze wszyscy powtarzali że mam się nie zmieniać. Z resztą to B. mógłby mnie zostawić no przecież jak się zmienie to może mi powiedzieć że on się zakochał w innej Krysi i że jej już nie ma i odejdzie. W sumie to tylko on mnie tu trzyma. Chyba bym już dawno coś sobie zrobiła. Chociaż sama nie wiem. Chyba jestem zbyt dużym tchórzem. A ten post dodatkowo świadczy o mojej beznadziejności. Cudownie. A tak na dokładkę daje wam szklanego człowieka i znów wszystko poszło nie tak.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz